Sposób przyjmowania Pana Jezusa na rękę to nie jest wymysł współczesnych wrogów Eucharystii – jak twierdzą niektórzy. Ten sposób wywodzi się jeszcze ze starożytnego Kościoła.
Jednym z najczęściej zadawanych pytań jest: „Ojcze, ale jak to ja mogę dotykać Ciała Pana Jezusa?”. Piękna jest historia, która wydarzyła się w życiu św. s. Faustyny. Opisuje ją ona w swoim „Dzienniczku”: "Kiedy przyjęłam Hostię, którą mi podał kapłan, druga upadła mi na ręce. Ksiądz poszedł od końca balustrady komunikować, a ja trzymałam Pana Jezusa na rękach przez cały ten czas. Kiedy się kapłan zbliżył powtórnie, podałam mu Hostię, aby zabrał do kielicha. Kiedy miałam Hostię w ręku, odczułam taką moc miłości, że przez dzień cały nie mogłam nic ani jeść, ani wrócić do przytomności. Z Hostii usłyszałam te słowa: ”Pragnąłem spocząć na rękach twoich, nie tylko w sercu twoim”.
Pięknie to tłumaczy również abp Grzegorz Ryś, który dziś zwrócił się do osób starszych w swojej Archidiecezji: "Wiem: zostaliście wychowani w wielkim szacunku do Eucharystii. Komunia święta „na rękę” w żaden sposób jej nie ubliża! Przyjrzyjcie się swoim rękom: one tak wiele o Was mówią – wypisane jest na nich wasze życie, wiele lat pracy i trudu, czasami choroby i słabości. Wasze ręce to czysta miłość. By przyjąć Pana Jezusa możecie je złożyć na krzyż – lewą dłoń na prawą, możecie przez moment zachwycić się tym widokiem – Jezusa położonego na waszych dłoniach, a potem prawą dłonią podnieść Go do swoich ust. Krzyż z dłoni – jak objaśniali ten znak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa Ojcowie Kościoła – to prawdziwy TRON dla Jezusa. Jezus za swego życia nie znał, i nie chciał znać (!), innego tronu jak tylko Krzyż".
Tym tronem są Twoje ręce.
Rozumiem, że zwłaszcza kogoś kto od dziecka był wychowany do przyjmowania Pana Jezusa do ust, ten sposób przyjmowania Go na rękę może być szokujący. Zdarza się, że ktoś oburzony mówi: „Jeśli mam przyjąć Pana Jezusa na rękę, to wolę Go nie przyjmować!”. Strasznie jest smutne, że sposób przyjmowania Pana Jezusa stał się ważniejszy od Niego samego... Ale jeszcze raz powtarzam, nie zgadzam się na zagrożenie w kościele, za który jestem odpowiedzialny!
Jeśli nie chcesz przyjąć Pana Jezusa na rękę – przyjmuj Go na sposób duchowy. Sobór Trydencki z 1551 roku uczy nas, że w takiej sytuacji, kiedy jest się w stanie łaski uświęcającej, wzbudzenie pragnienia przyjęcia Komunii i powiedzenie o tym Bogu w dowolnej formie, prosząc o sakramentalne zjednoczenie z Chrystusem, skutkuje faktycznym przyjęciem łaski Najświętszego Sakramentu.
Kochani moi, ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebujemy – to podziały i kłótnie. Musimy przetrwać ten czas. Razem. Musimy się wspierać – ramię w ramię.
Powinniśmy mieć pozamykane drzwi z obawy przed chorobą, ale musimy mieć otwarte oczy z miłości do człowieka.
Wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku Lecha Dorobczyńskiego OFM.